Irene Jacob to francuska aktorka. W ocenianej dziś przeze mnie stylizacji pojawiła się na festiwalu Transatlantyk w Łodzi, gdzie spotkała się ze studentami filmówki.
Francuski styl w wizerunku jest bardzo charakterystyczny. Naturalny, niewymuszony, z nutką nonszalancji. Szczególne znaczenie, oprócz ubrań, mają fryzura oraz makijaż. Włosy zazwyczaj nie są uładzone, można nawet powiedzieć, że robią wrażenie nieładu. Jednak, zapewniem Państwa, bałagan ten jest dokładnie przemyślany i kontrolowany. Makijaż – choć w ilości minimum – zawsze obecny. Nadający świeżości, podkreślający naturalne piękno. Dla Francuzek bardzo ważna jest też jakość, czy to kosmetyków, czy tkanin. Przywiązują uwagę do szczegółów.
Czy pani Irene jest przedstawicielką francuskiego stylu?
I tak, i nie.
Włosy i makijaż dokładnie według schematu opisanego powyżej, czyli pięknie. 🙂
Niestety nie jest już tak idealnie w kwestii ubrań. Niby wszystko poprawnie, ale… brakuje mi w ocenianym zestawie ognia rozpalającego zazdrość. Bo tajemnicą nie jest, że kobiety na całym świecie zazdroszczą Francuskom ich wrodzonej umiejętności łączenia elegancji, niewymuszonego szyku i wygody.
Wielki plus za bezbłędne rozmiary i długości. W tym zakresie zdarza mi się na łamach DZ dużo narzekać. Szczególnie jeśli chodzi o głębokość dekoltu oraz długość spódnicy. Tutaj zakryte i odkryte dokładnie tyle, ile być powinno.
Niekoniecznie podoba mi się zestaw kolorystyczny. Choć poszczególne odcienie na pewno należą do palety barw, w których nasza bohaterka dobrze wygląda, razem ze sobą – nie prezentują się najlepiej.
Poza tym, jakość. Bardzo tutaj jej brakuje i to razi.
Buty klimatem pasują do stroju i kolorem do nóg. Wciąż jednak dręczy mnie uczucie, że ten pensjonarski styl nie pasuje do pani Irene. Przepiękna kobieta, która nie wykorzystuje swojego potencjału. Za mało kobiecości w kobiecości, za grzecznie. Potrzebny jakiś pazurek, choćby bardzo mały.
Moja ocena: 6 za urodę, ale ogólnie tylko 3 za to, że nie zostało to wykorzystane.
Publikacja: Śląsk Plus z dn. 2.09.2016 oraz Dziennik Zachodni z dn. 3.09.2016.