Oto aktorka Sonia Bohosiewicz podczas gali wręczania nagród na Festiwalu Filmowym w Gdyni.
Dziś będzie o czerni…
„Mam ochotę na małą czarną.” zdarza się mówić moim Klientkom i to, co mają na myśli, na pewno nie jest kawą espresso.
W nomenklaturze modowej mała czarna to sukienka uniwersalna. Pozwolę sobie nie zgodzić się z tym, że w ogóle takie rzeczy istnieją. Owszem, można niektóre wystylizować tak, żeby nadawały się na każdą okazję, ale odpowiedni charakter uzyskujemy dopiero dzięki „oprawie”. Nie każdy ma fantazję i chce mu się szukać najlepszych rozwiązań, wolimy „gotowce”. Dlatego takim osobom polecam ostrożnie podchodzić do czerni, która rzadko prezentuje się dobrze w kontraście z naszymi bladymi, słowiańskimi cerami. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniam będzie mała granatowa, grafitowa, bordowa lub w odcieniu zieleni butelkowej.
Prawdą jednak jest, że czarny to najbardziej elegancki kolor ze wszystkich. Przywołajmy w swojej pamięci obrazy z czerwonych dywanów. Czy widać tam jakiegokolwiek pana w innym niż czarny garnitur? Nie wspominając o smokingach i frakach, które z założenia powinny być czarne… I czarna sukienka ma tutaj swoje większe uzasadnienie. Po pierwsze, sytuacja wieczorowa to szczególna okoliczność, na którą stosujemy mocniejszy makijaż i on pozwala nam na większą swobodę kolorystyczną. A po drugie, wieczorami występujemy w sztucznym, przydymionym świetle, któż by wtedy zastanawiał się nad typem urody… Kolor ma duże znaczenie, ale szczególnie w sytuacjach dziennych.
Pani Sonia postawiała na dwa w jednym – małą czarną z długą koronkową spódnicą, której woal delikatnie przysłonił nogi.
Muszę przyznać, że mam mieszane uczucia co do tej stylizacji.
O moim stosunku do czerni na gale i wieczorowe imprezy już napisałam.
Fason także jest poprawy – ładnie eksponuje ramiona i kobiece kształty.
Ale ta błyszcząca koronka w gwiazdki…
Moja ocena: 3
Publikacja : Śląsk Plus z dn. 30.10.2018 oraz Dziennik Zachodni z dn. 1.11.2018r.