Ida obiecała pisać od czasu do czasu kilka słów o tym, jak wygląda nasza praca. Z jej perspektywy. Czas start.
…
Czy ktoś z Was był kiedyś asystentką stylistki? Nie? Mam nadzieję, że też nieprędko przyznam, że byłam asystentką stylistki.
Bo na razie jestem asystentką stylistki. Od niedawna. Mogę udowodnić, że mi ufa: pozwoliła mi pisać na swoim własnym blogu to, co chcę (jak stracić zaufanie szefowej: zacząć pisać na jej własnym blogu to, co się chce).
Jak wygląda życie asystentki? Jest pasmem wyrzeczeń. Najpierw dowiadujesz się „moja asystentka musi wyglądać perfekcyjnie”. I już wiesz: musisz przestać obcinać paznokcie nożyczkami od scyzoryka, musisz kupić sobie drugi stanik, musisz upchnąć w kąt najwygodniejsze rozklapciane półbuty oraz musisz kupić jakiekolwiek inne półbuty, żeby nikt się nie zorientował, że w twoim wypadku najwygodniejsze jest równoznaczne z „jedyne”. Przed wyjściem do pracy spędzasz godzinę przed otwartą szafą, zaklinając ją, żeby za tym tekstylnym gąszczem godnie reprezentowanym przez sukienkę ze studniówki i sztormiak znalazły się drzwi do Narnii idealnie skrojonych żakiecików i sukienek dobrych-na-każdą-okazję…
W końcu sięgasz po zestaw, w którym wyglądasz może nie jak asystentka stylistki, ale już prawie jak asystentka asystentki stylistki. Może, wkładając go, nie wywrzesz wielkiego wrażenia, ale na pewno jest poprawny. Skoro wczoraj był poprawny, przedwczoraj był poprawny i trzy dni temu też, to na pewno nic się od tego czasu nie zmieniło.
Na twojej liście zakupowej pojawia się pralko-suszarka.
…
c.d.n.
Powodzenia asystentko stylistki:-)
Więcej wiary w siebie 🙂 Czyta się Ciebie przyjemnie
Ida, jak zwykle z inteligentnym przekąsem…. chce się więcej moja droga, chce się więcej!!!! Powodzenia!! 🙂