Pewnie trudno będzie w to uwierzyć, ale tego posta zaczęłam pisać 10 października ubiegłego roku. Tamtej jesieni nasiliło się w moim życiu pewne zjawisko, a bardziej uczucie, z którym jestem związana niemal nierozerwalnie – kac moralny. Przeszkadza okrutnie.
nasza zwariowana rodzinka |
Zawsze bardzo mocno wierzyłam, że MOŻNA pogodzić pracę z macierzyństwem. Chcieć znaczy móc, myślałam i wydawało mi się to takie proste. Teraz mówię, że MUSI się dać. Musi, kiedy uwielbia się, tak jak ja, i swoje dzieci, i swoją pracę. Musi, choć nie do końca wiem jak. Są momenty, że pomóc mógłby jedynie dar bilokacji. Bo znowu jestem spóźniona z jakimś artykułem, bo dziesiątki maili czeka na przeczytanie, nie mówiąc już o odpisaniu, bo komuś coś obiecałam… Tymczasem ja zasypiam nad rosołem, którego nie może nie być, bo Helenka tak go lubi. I ogarniam małe filiżanki Tosi, w których ona serwuje swoją kawę-na-niby.
Kiedy wychodzimy z mężem z domu, głównie do pracy, Lusia (od Helusia) pyta za
każdym razem: „A ja pojecham ziami?”, co w języku dwulatki znaczy: „Zabierzecie
mnie ze sobą?”. Już za drzwiami dopadają mnie wstrętne myśli. Że mało mnie w
domu. Że moje dziewczyny są wychowywane bardziej przez nianię i przedszkole niż
mnie samą. Że, od kiedy jestem mamą, czas przestał być po mojej stronie i tak
ścigamy się codziennie, on i ja – tyle, że ja ciągle na straconej pozycji…
one razem |
Będąc w pracy, zawsze omija mnie coś z życia moich małych dziewczynek. Będąc z nimi, nie mogę podejmować wszystkich „pracowych” wyzwań. Zawsze mam kaca moralnego w stosunku do kogoś – swoich dzieci, Klientów, siebie samej.
spełniona – cokolwiek oznacza to dla kobiety. Dla mnie to także spełnienie
zawodowe. Spell Your Shape, udana sesja zdjęciowa, zakupy z Klientem, którego
radość widzę – to wszystko dodaje mi skrzydeł. Kiedy jestem w
ferworze pracy, czuję, że żyję. A potem wracam do domu, całuję dziewczyny w śpiące bose stópki i znowu cały sens jest tutaj. Spokój trwa jednak tylko kilka chwil, bo z tyłu głowy męczą zaległości.
to tylko zdjęcia, sama "ustawiasz" modelki do zdjęć, czy kobiety chodzą tak ubrane do pracy, czy w takich pozycjach stoją czekając na autobus? mamą nie jestem, więc oczywiście "nic nie wiem itd.", chociaż trochę wiem … ale – kac – odstawić, przestań się obwiniać,bo co przez to osiągniesz? tylko nerwy i złe samopoczucie, które w końcu przełoży się na kiepskie wyniki w domu,w pracy,przed lustrem. Dla dzieci jest bardzo ważne żeby ich rodzice byli szczęśliwi, tak, najprościej w świecie szczęśliwi, i nawet jeśli zabraknie rosołku – wybaczą.
Tatiano, rób to, co podpowiada Ci serce 🙂 To taki głos, którego nie da się niczym stłumić, bardzo wyraźny. Jeżeli czujesz, że chcesz dziś pozostać z dziewczynkami- zostań. Jeżeli czujesz, że dziś chcesz pójść popracować- idź 🙂 Masz kochanego Maćka, który wg mnie mocno Cię wspiera w obowiązkach macierzyńskich, masz także pracę, gdzie sama decydujesz jak będzie- wiele kobiet nie ma tego szczęścia 🙂 Ja tak robię choć wpadłam na to dopiero z 2 lata temu. Nie żałuję ani jednego dnia gdy przebywałam na urlopie wychowawczym i przy drugim dziecku (jeśli takowe się pojawi) bardzo chciałabym to powtórzyć. Teraz jestem szczęśliwą mamą pracującą i nie widzę by to jakoś negatywnie odbijało się na moim synku. Ale owszem- poświęcam mu tyle uwagi i czasu ile tylko mogę. Myślę, że obie te rzeczy da się pogodzić bez problemu…bardziej przeszkadzają zwykle jakieś takie niewypowiedziane uczucia…przemyślenia…pretensje… Nie warto tracić na nie czasu. Dla mnie ten tekst, który napisałaś jest dowodem na to, że jesteś piękną i wrażliwą kobietą wewnątrz i prawdziwą mamą- z wątpliwościami. Bardzo szanuję Cię za to wyznanie! Jak coś zawsze możesz napisać/zadzwonić. Pamiętaj o tym. Ciesz się życiem i nie udawaj kogoś kim czujesz, że nie jesteś 🙂
Dominika M.