• 06/02/14 kolory , styl

    O kolorach.

    W Magazynie Furelle mam swoją rubrykę “Z potrzeby piękna”. W pierwszym numerze rozpisałam się o kolorach. Zapraszam…

    Kolor ma w sobie ogromną moc, choć nie wszyscy ją doceniają.
    Bo przecież ładnemu we wszystkim ładnie, bo wygląd nie jest najważniejszy, bo
    “nie szata”… Tak, ale “Jak cię widzą, tak cię piszą”, a
    efekt pierwszego wrażenia jest nieodwracalny. 

    Z mojego doświadczenia stylisty wynika, że kolor jest ważniejszy niż fason.
    Gdybyśmy ubrały się w najlepiej skrojoną sukienkę i nie byłaby ona w
    odpowiednim dla nas kolorze – niestety nikt nas nie zauważy. Zadziała to też w
    drugą stronę. Nawet jeśli sukienka nie ma idealnego fasonu dla naszej sylwetki,
    ale kolor sprawia, że lśnimy – na pewno nasz wizerunek zostanie oceniony przez
    innych pozytywnie. Dla mnie jest to wystarczający argument, aby swoje decyzje
    zakupowe podejmować świadomie.

    Na dobór kolorów w wizerunku należy spojrzeć z dwóch perspektyw. Po pierwsze,
    ze względu na psychologię kolorów, czyli wiedzę o tym, jak barwy działają na
    naszą podświadomość oraz jaki mają wpływ na to, jak postrzegamy innych. A po
    drugie, kolory powinny harmonizować z naszą urodą. 

    Wiedza z psychologii kolorów jest bardzo rozległa, ale chciałabym wspomnieć o
    najważniejszych jej aspektach. Jak na przykład to, że czarny i biały, a
    szczególnie ich silnie kontrastujące ze sobą zestawy, budują dystans.
    Niebieskości i szarości oraz ich pochodne to synonim profesjonalizmu. Czerwony
    jest kolorem, wobec którego nie jesteśmy w stanie przyjść obojętnie, zawsze
    zwraca i skupia uwagę. Natomiast osoba prezentująca się w brązach i beżach
    wydaje się nam ciepła i sympatyczna.

    Znacznie trudniejszym zadaniem niż przysposobienie wiedzy z psychologii kolorów
    jest dopasowanie ich do urody. Trudniejsze dlatego, że nie zawsze stać nas na
    pełny obiektywizm w stosunku do nas samych. Pomocne staje się spotkanie z
    kolorystą czy stylistą w celu przeprowadzenia analizy kolorytycznej, która nie
    tylko jest świetną zabawą, ale też unaocznia wszelkie niuanse w doborze kolorów
    do osoby.

    Jestem wyznawcą twierdzenia, że każdemu jest dobrze w każdym kolorze, ale
    zależy w jakim odcieniu. Przecież czerwony może być pomidorowy i malinowy, a
    żółty – słoneczny i cytrynowy. Podobnie jest z każdym innym kolorem, który ma
    zarówno ciepłe, jak i zimne odcienie. Sedno sprawy tkwi właśnie w temperaturze
    koloru. Istnieje kilka podziałów na typy kolorystyczne, ale w rzeczywistości
    najważniejsze jest, by odpowiedzieć sobie na pytanie, czy lepiej dla nas będzie
    poruszać się w obrębie ciepłych czy zimnych odcieni. Co to nam daje? Otóż
    dobrze dobrany kolor rozświetli twarz, zatuszuje przebarwienia i
    niedoskonałości cery, a spojrzeniu nada charakteru. Źle dobrany kolor podkreśli
    dysonans pomiędzy osobą a jej ubiorem, spowoduje, że będziemy
    wyglądać nijako lub nawet na osoby zmęczone czy chore. Z premedytacją stosuję takie
    porównania. Kolor ma w sobie niezwykłą moc.

    Bardzo ważne w wizerunku są także zestawy kolorystyczne. Wyróżniamy ich dwa
    rodzaje – kontrastowe oraz walorowe. Czym jest kontrast na pewno wszyscy
    rozumieją. Natomiast walor polega na tym, że zestaw jest budowany na bazie
    jednej barwy, ale o różnym jej natężeniu. Kontrast nie nadaje się dla
    każdego. Bardziej bezpieczne jest monochromatyczne łączenie elementów garderoby.
    I tutaj pojawia się problem. Nierzadko bowiem doświadczam na wspólnych z
    klientami zakupach, jak trudno znaleźć rzeczy w jednym kolorze tak, by
    wzajemnie do siebie pasowały. Zdecydowanie najwięcej dylematów dostarczają
    granaty i, o dziwo!, szarości. 

    Kolekcja Furelle stanowi odpowiedź na zróżnicowane potrzeby klientek. Nie dość,
    że rozwija się ona w cudownie różnych kierunkach kolorystycznych, to także
    rozbudowuje ofertę w oparciu o walor. Mnie, jako stylistkę i po prostu kobietę, cieszy to bardzo. 



    P.S.
    Z kolorami zawsze kojarzy mi się tęcza, taki banał. Mam swoją ulubioną… uchwyconą w Szkocji w 2010. 🙂

    No Responses
    O kolorach.
  • 04/02/14 kolory , prywatnie , wizerunek po męsku

    Kolor, jaki jest, każdy widzi.

    Wciąż nie mogę w to uwierzyć, ale udało mi się namówić mojego męża do pisania felietonów dla Magazynu Furelle. W związku z tym, że pozostaje on w tematach okołowizerunkowych pozwalam sobie na publikację także w tym miejscu. 
    Kolor, jaki jest, każdy widzi.
    Oczywiście, że oczywiście. No bo przecież chyba cała
    ludzkość jest zgodna co do tego, że brzuchy sikorek są żółte. Gołym okiem
    widać. I chłopięta, i dziewczęta wiedzą, jakiego koloru płachta działa na byka.
    To co wiedzą, widzą oczyma swymi. Oto szarżujący byczko i wijąca się przed jego
    ślepiami czerwona narzutka pana torreadora, dostojnie i zamaszyście zdarta z
    ramion tegoż.
    Przykłady można by mnożyć.
    Zmierzam do tego, że ogólnoświatowe ustalenia w tej kwestii wydawały się być
    niezmiennie nietknięte. Niebo i migdały niebieskie, trawa i szkoła zielone,
    słońce i febra żółte, rzeczywistość statystycznie szara, a oczy czarne jak
    smoła zresztą. Takie kolorowe status quo.
    I co? Psińco. Przejrzysta i klarowna paleta barw mojego
    świata okazała się być lichutkim pudełeczkiem farbek plakatowych dla dzieci z
    klas od 1 do 3. Sprzymierzone siły świata mody i sztuki przenajwyższej zadęły w
    trąby i popłynęła muzyka gmatwająca mój żywot dozgonnie. Świat ni stąd, ni
    zowąd przestał się mienić kolorami kredek z piórników. Tęcza na miarę
    dzisiejszych czasów lśni burgundem przechodzącym w koral. Następnie raczy nas
    kanarkowym ciemniejącym ku butelkowemu. Tuż obok, niczym ser, dojrzewa lazur,
    na którym wyrasta kolor chabrowy. Całość przewspaniale swoją fiołkowatością
    dopełnia ametystowy.
    Niestety, na końcu tęczy nie ma skrzata z wiadrem dukatów z
    litego złota. Ale to nic. Czeka tam moja miła. Ma wyciągnięte w moją stronę
    dłonie. Jedną chce mnie złapać za rękę i przeprowadzić na drugą stronę tęczy.
    Po co wyciąga tę drugą łapkę?… A tak… Już wiem… Ma mnie za skrzata.

    Maciek Szczęch
    Łowcy.B
    2 Responses
    Kolor, jaki jest, każdy widzi.
  • 15/01/14 kolory , metamorfozy , Spell Your Shape , styl , typy sylwetek

    Metamorfozy (cz.13)

    Mam nadzieję, że nie muszę tłumaczyć, które ze zdjęć są sprzed metamorfozy, a które po…

    Makijaż kobiety dojrzałej powinien cechować minimalizm. Zbawienny, po raz enty, okazał się zielony korektor doskonale maskujący czerwone przebarwienia na skórze. Odpowiednio dobrany podkład, delikatne podkreślenie oka, ciut różu i pomadki – koniecznie matowej – i mamy to! 🙂  
    Niestety, okulary Janiny nadają się do zmiany. Póki co, pieśń przyszłości. A to naprawdę ważny element wizerunkowy! Jeden z tych, którym – w pewnym wieku – można i trzeba (!) się odmładzać. 
    Co do sylwetki… 
    Jeansy i odpowiedni ich dobór do proporcji ciała zwykle dostarczają wielu dylematów – nie tylko kobietom. Nogi są absolutnie największym atutem Janiny, podobnie jak jej uśmiech. Uśmiechu ukryć się nie da, ale zgrabne nogi i owszem. Namówiłam moją bohaterkę na węższe nogawki spodni oraz zrezygnowanie ze sztywnego jeansu i to był klucz do sukcesu. Delikatne przetarcia tylko pomogły podkreślić to, na czym mi zależało.
    Jeszcze to…
        
    Zwróćcie uwagę, że wykorzystałam kilka zabiegów wydłużających i wysmuklających optycznie szyję. Niektóre mogą budzić kontrowersje, bo nie są oczywiste. 🙂 Idealnym rozwiązaniem byłoby zastosowanie dekoltu w kształcie litery V. Nie wiem dlaczego, ale rzadko rzeczy w dużych rozmiarach takowy posiadają. Trzeba wtedy uciekać się do innych rozwiązań. Jakich? 
    • Stosowanie długich wisiorów, które kolorystycznie są kontrastowe do koloru górnych elementów garderoby i w ten sposób “rysują” na nim wyszczuplające V. 
    • Innym sposobem jest stawianie na chusty zamiast szali. Szale same w sobie nie są złe, ale trzeba je umiejętnie wiązać, żeby nie dodawały objętości. Chusta, natomiast, złożona w pół po skosie i eksponująca trójkątny kształt znowu nawiązuje do pożądanego V. 
    • Poziome paski nie są polecane osobom “puszystym”. Osobiście uważam, że są one na tyle urocze, że trudno z nich rezygnować dla zasady. Szczególnie jako marynarski akcent zawsze jakoś dynamizują stylizację i nawet jeśli teoretycznie deseń ten poszerza to nie zawsze tak być musi. Jeśli jest to bluzka, która ma odpowiednią – nieskracającą nóg – długość, a do tego znowu postawimy na dodatek wyraźnie “rysujący” literę V – będzie dobrze. 
    Szkoda, że nie udało mi się zdobyć sportowej marynarki dla Janiny. W jednolitym kolorze i noszona zawsze rozpięta będzie doskonała do pasiastej bluzki. Na szczęcie do wiosny mam jeszcze trochę czasu…
    4 Responses
    Metamorfozy (cz.13)
  • 13/01/14 celebryci , dress code , Dziennik Zachodni , kolory , ocena stylizacji , styl , wizerunek po męsku

    Jak Cię widzą, tak Cię piszą…

    Publikacja: Dziennik Zachodni dn. 11.01.2014

    Nie wiem, czy jeszcze komuś trzeba przypominać, kim jest Szczepan
    Twardoch
    . Oceniać jego styl, bynajmniej nie ten pisarski, to dla mnie
    wielka przyjemność. Od dawna nie miałam szansy powiedzieć o kimś tyle
    dobrego, ale do rzeczy… 

    Szczepan Twardoch
    Kolory skóry, włosów i zarostu świadczą o tym, że mamy do czynienia z
    ciepłym typem kolorystycznym. Bazę ubraniową Pana Szczepana stanowi
    dżinsowa koszula  i granatowa, wełniana marynarka. Niebieskości i jego
    pochodne zawsze będą kojarzyć się z chłodnymi barwami. I słusznie, choć
    w rzeczywistości nie każdy niebieski jest zimy. Niebieskości w wizerunku
    to także synonim profesjonalizmu. Jestem zachwycona całą kompozycją
    kolorystyczną zaprezentowaną przez Pana Szczepana. Po pierwsze dlatego,
    że nie ucieka w szaro-bure rzeczy niknąc w tłumie, że po prostu nie boi
    się kolorów. A po drugie, że postawiał na dodatki, które oddają
    charakter i podkreślają jego ciepły typ urody. 
    Kolejna ważna sprawa w kwestii dobrego stylu to odpowiedni rozmiar.
    Marynarka wydaje mi się delikatnie za duża i za długa. Proszę jednak
    zwrócić uwagę, że zdjęcie zostało zrobione od dołu, więc zrzucam to na
    niefortunne ujęcie i przekłamanie rzeczywistego stanu rzeczy. Co do
    spodni nie mam wątpliwości. Są za krótkie. Za krótkie według klasycznego
    podejścia do kwestii mody. Dla mnie osobiście przykrótkie nogawki mają
    swój czar. Zresztą jest to zabieg często stosowany przez Włochów, którzy
    uwielbiają eksponować buty, a nawet skarpetki i według nich dolna
    krawędź nogawki powinna jedynie dotykać krawędzi cholewki buta. Zasada
    ta jednak najlepiej sprawdza się w przypadku wąskich spodni, a model
    prezentowany przez Pana Szczepana do takowych nie należy. 
    O poszetkach wspominałam na łamach tej rubryki niejednokrotnie,
    natomiast nikt do tej pory nie dał mi jeszcze szansy, aby wypowiedzieć
    się na temat  krawatów zwanych knitem. Luźno tkane i o
    charakterystycznie chropowatej fakturze nie są zbyt lubianym przez panów
    dodatkiem, w Polsce nadmienię. Nie mam pojęcia z czego to wynika, bo sama
    często do nich namawiam swoich Klientów, ale bywają nieugięci – po
    prostu knity nie podobają się. Szkoda, bo jest to doskonały krawat do
    stylu casual. Świetnie sprawdza się do kardiganów, swetrów “w serek” i
    do sportowych marynarek. 
    Nasz dzisiejszy bohater modę zna i lubi się nią bawić, a to cieszy moje
    oko. Sportowa elegancja jest obecnie bardzo modna, ale niewielu osobom
    udaje się stosować ją w wielkim stylu. Stylizacja, którą właśnie
    oceniam, może posłużyć jako wzór i inspiracja dla innych panów na
    przyszłość. Pomimo moich drobnych uwag na temat długości, uważam, że
    Szczepan Twardoch prezentuje się świetnie i życzyłabym sobie i innym, aby więcej
    Panów miało odwagę ubierać się jak on. 
    Moja ocena: 6. 
    No Responses
  • 28/11/13 kolory , metamorfozy , styl , szkolenie i warsztaty

    Super 60+

    W październiku zostałam poproszona o przeprowadzenie warsztatów dla 30 pań w wieku 60+. Pomysł świetny, ale wyzwanie nie lada… już tłumaczę dlaczego. Moje zadanie polegało na przygotowaniu minimetamorfoz każdej z uczestniczek i udokumentowanie tej zmiany na zdjęciach w czasie, uwaga, 2 godzin! O pomoc poprosiłam stylistkę Martę Gałka oraz, znanego już czytelnikom mojego bloga, fotografa Bartka Sasułę. 

    Mając zaledwie kilka minut dla każdej z pań musiałyśmy działać bardzo szybko. To były dwie wyjątkowo intensywne godziny pracy, ale jaka satysfakcja! Poniżej efekty naszych starań na przykładzie kilku wybranych pań.   

    Mam nadzieję, że powyższe minimetamorfozy są dowodem na to, że kolor MA znaczenie. Czasem zmiana polegała na zasłonięciu zbyt intensywnych i nasyconych rzeczy, a zastąpieniu ich czymś bardziej stonowanym lub odwrotnie. Innym razem była to całkowita zmiana tonacji, tak by pasowała do naturalnej urody bohaterki. 
    Posłużyłyśmy się też makijażem, którego obecność to podstawa w wizerunku kobiety. W przypadku makijażu kobiety dojrzałej mniej znaczy więcej, lepiej. I oby zostało to zapamiętane, ponieważ przerysowane brwi czarną kredką zdecydowanie uroku nie dodają.
    Duże bardzo znaczenie mają też dodatki. Przez sam dobór koloru, kształtu, długości. Tutaj znowu namawiałyśmy z Martą do minimalizmu. Mniej znaczy więcej, lepiej, że powtórzę to raz jeszcze. 🙂
    2 Responses
    Super 60+
  • 24/10/13 Dziennik Zachodni , kolory , ocena stylizacji , Spell Your Shape , styl , typy sylwetek

    Jak Cię widzą, tak Cię piszą…

    Publikacja: Dziennik Zachodni dn. 19.10.2013

    Anna Szrama, dyrektor Festiwalu Filmowego RegioFun w Katowicach, na
    konferencji prasowej przed festiwalem zaprezentowała się w takiej oto
    stylizacji. 
    Anna Szrama
    To, jak odbierają i oceniają nas inni zależy od bardzo wielu czynników.
    Podobnie jest w przypadku naszych wyborów zakupowych, które przede
    wszystkim dyktowane są upodobaniami. Nie bez znaczenia dla nas jest też 
    wykonywany zawód, sposób spędzania wolnego czasu, po prostu styl bycia i
    życia. Mam nadzieję, że już wielokrotnie wcześniej przekonywałam Państwa
    do tego, że warto w wizerunku dbać także o odpowiedni dobór kolorów,
    podobnie jest z fasonami i ich dopasowaniem do proporcji sylwetki. Styl
    to najtrudniejsza sprawa wizerunkowa, znalezienie go nie zdarza się od
    tak. Odkrywamy go i rozwijamy z upływem czasu. 
    Pani Ania zdecydowanie styl ma, to na pewno. 
    Sukienka, szal, rajstopy i kozaki razem stanowią świetną kompozycję
    kolorystyczną. Podoba mi się wykorzystanie do szarości mocno
    kontrastującej z nią czerwieni – na paznokciach. Delikatny akcent, który
    bardzo ożywia. 
    Niestety, nie ocenię jednak tej stylizacji zbyt dobrze, choć ma ona
    polot. Mój wywód na temat tego, co powinno mieć wpływ na nasze decyzje
    zakupowe ma swoje uzasadnienie. Otóż nasza bohaterka zapomniała
    dopasować sukienkę do swojej sylwetki. I choć szalenie mi się ona
    podoba, uważam, że to nie najlepszy wybór dla niej samej. Mówię to z
    nieukrywanym żalem, ponieważ mam przekonanie, że Pani Ania ma ogromne
    wyczucie estetyczne. Cóż, nawet najlepszym zdarzają się wpadki. 
    Szkoda też, że makijaż jest niezauważalny. Sama jestem fanką
    naturalności, ale kontrolowanej. U Pani Ani brakuje mi odrobiny różu na
    policzkach. 
    Moja ocena: 3 (Średnia wagowa za poszczególne aspekty wizerunku.) 
    No Responses
  • 23/10/13 kolory , prywatnie

    Magda, miłość i rak – i coś jeszcze

    Młyn. Sypiam po trzy, cztery godziny dziennie. I tak wciąż nie jestem na bieżąco. I tak wciąż spóźniam się z tysiącem spraw. Najbardziej żal mi tego, że tak mało czytam – ja, niegdyś mól książkowy…
    Historię Magdy Prokopowicz znałam od dawna. Kiedyś przypadkiem obejrzałam w telewizji dokument na jej temat, później trafiłam na artykuł w “Zwierciadle”. W sobotę wzięłam do ręki książkę “Magda, miłość i rak” Aliny Mrowińskiej i przepadłam. Jeśli nie znacie jej bohaterki – tym bardziej polecam. Mnie jednak ujął pewien fragment, który chciałabym Wam dziś zacytować. Dedykuję go wszystkim, którzy mają wątpliwości co do tego, czy wygląd ma znaczenie. Pozwólcie…
    “Dzisiaj każdy paznokieć pomalowałam na inny kolor, założyłam srebrne trampki, różowe spodnie, bordową bluzkę i fioletowo-zielony płaszcz. Buntuję się przeciwko pokutującemu wizerunkowi chorej na raka – łysa, smutna, ubrana na szaroburo. Im bardziej jestem chora, tym kolorowiej się ubieram. Kolory dodają mi siły. Mają w sobie jakąś moc uzdrawiania. To, co na siebie zakładam, jak się maluję, wyzwala we mnie energię i pewność siebie. Nowa szminka, lakier do paznokci, sukienka – naprawdę mogą pomóc. Rano przed podwójną mastektomią zrobiłam sobie pełny makijaż, paznokcie pomalowałam na czerwono. Kiedy mam chemioterapię, noszę okulary z ładnymi oprawkami, żeby zatuszować brak brwi i rzęs. Choroba nowotworowa nigdy nie trwa tydzień, zawsze jest to kilka miesięcy, a bywa, że i lat. Oprócz tego, że mamy raka, nadal jesteśmy kobietami i mamy prawo pięknie wyglądać, uśmiechać się, delektować życiem. Często słyszę od innych chorych kobiet, że dopiero teraz, kiedy zachorowały, odnalazły swoją kobiecość, znacznie bardziej o siebie dbają, pozwalają sobie na to i czerpią z tego radość.”
    Szkoda, że wiele kobiet, a tak naprawdę mężczyzn także, potrzebuje wstrząsu wręcz, żeby bardziej zaopiekować się sobą. Tak, mam też na myśli wygląd zewnętrzny. 
    2 Responses
  • 24/09/13 kolory , styl , typy sylwetek , wizerunek po męsku , wydarzenia

    Stylizacje u Piotrka

    Moja współpraca z Pierre Cardin trwa. Stylizacje w Bielsku i Gliwicach już za mną, Katowice w toku, a Zabrze przede mną. Zapraszam Panów, ale również i Panie, ponieważ w ofercie marki jest także kolekcja damska.
    Dla zainteresowanych… dziś (24.09) jestem dostępna w Silesia City Center w Katowicach w godzinach 15-20.00, natomiast w czwartek i piątek (26-27.09) w zabrzańskim M1 od 16.00 do 20.00. 
    Do zobaczenia!
    No Responses
  • 20/09/13 biznes , Dziennik Zachodni , kolory , ocena stylizacji , styl

    Jak Cię widzą, tak Cię piszą…

    Publikacja: Dziennik Zachodni dn. 14.09.2013

    Maria Trepińska
    Naszą dzisiejszą bohaterką jest Maria Trepińska, kiedyś dziennikarka
    – również DZ, teraz w Pulsie Biznesu, szefowa nagród Silesia Press. Oceniam jej
    stylizację, którą zaprezentowała na sobie w trakcie uroczystości rozdania
    nagród BCC.
    Ostatnio mocno skrytykowałam łączenie czerwieni z czernią za banalność,
    jednak dziś – muszę przyznać – zestaw ten ma charakter. Styl także, może nie
    koniecznie z mojej bajki, jednak nie ma to większego znaczenia. Istotą sprawy jest
    ogólne wrażenie, jakie robi Pani Maria na innych. U mnie wywołała odczucia pozytywne. Przede wszystkim, nie boi się koloru, a to już jest coś. Najczęściej
    kobiety decydując się na czerwień, wykorzystują ją w dodatkach, a tutaj –
    czerwony jest zarówno żakiet, jak i buty.
    Jestem absolutnie zachwycona spódnicą Pani Marii. Nie wiem, czy to
    znajomość trendów, czy przypadek, jakkolwiek wykorzystywanie skóry – naturalnej
    lub nie – to ostatni hit. Podobnie jak złoto. Sama ostrożnie postępuję ze
    złotem, ponieważ jest ono bardzo ciepłe – szczególnie w błyszczącym wydaniu – i
    w związku z tym rzadko pasuje do naszego słowiańskiego, raczej chłodnego typu
    urody. Nie jest jednak tak, że musimy z niego rezygnować, ale warto wziąć pod
    uwagę, że w naszym przypadku doskonale skomponuje się on z granatami i
    szarościami.
    Ogromny plus dla Pani Marii za dopasowani rozmiaru i fasonu do sylwetki.
    Niby taka oczywista rzecz, a jednak na łamach tej rubryki tak często wytykana
    przeze mnie, bo zdecydowanie za często nosimy ubrania, które są za duże lub
    za małe.
    Pani Maria chce kreować wizerunek z pazurem. Świadczą o tym intensywne
    kolory, ale też okulary, które nie mogą pozostać niezauważone. Mnie się podoba.
    Moja ocena: 4
    No Responses
  • 14/09/13 kolory , metamorfozy , styl , typy sylwetek

    Metamorfozy (cz.12)

    Tradycją staje się, że proszę swoje Klientki, które zgadzają się na publikację zdjęć metamorfozy, o napisanie kilku słów o swojej zmianie. Kilka dni temu ja opowiadałam o Beni, dziś “przemówi” ona sama. 🙂

    Nad skorzystaniem z usług
    stylisty zastanawiałam się bardzo długo, ponad rok. Chodząc na zakupy zadawałam
    sobie pytanie, jak spośród gąszczu ubrań, które są serwowane w sklepach
    wybrać to, w czym będzie mi dobrze i w czym nie narażę się na śmieszność. Miałam
    ogromny problem ze znalezieniem równowagi między swoim odbiciem w lustrze a tym, jak chciałabym wyglądać, brakowało mi pewności w doborze właściwej garderoby do
    pracy i po pracy. Decyzja, aby zdecydować się teraz na stylistę była
    podyktowana również faktem zbliżania się do magicznej liczby 40 lat.

    Na Synergię trafiłam przez Internet.
    Przeczytałam referencje, ich ilość i treść zaważyły na tym, że wybór padł na Tatianę. Na spotkanie poszłam bez obaw, bo wiedziałam, że zawsze można się
    wycofać bez kosztów. Zaryzykowałam i poszłam za ciosem. Założyłam sobie, że zrobię tylko analizę sylwetki i stylu, jednak, jako osoba otwarta zdałam się na Tatianę,
    która zaproponowała na początek analizę kolorystyczną. Potem przyszedł czas na instruktaż makijażu. Należy tu wspomnieć, że
    moim jedynym czynnym kosmetykiem do tej pory był tusz do rzęs i to bardzo okazjonalnie. Tatiana pokazała mi, jak wykonać makijaż, który nie tylko nie
    obciąża skóry, ale sprawia, że twarz jest naturalnie ładna. Teraz nie
    wyobrażam sobie wyjścia z domu bez make-up’u.



    Jako uzupełnienie powyższego pokazuję Bęnie sprzed czasu, kiedy zaczęła stosować makijaż oraz wersję z.


    Najtrudniejszy był przegląd
    szafy, gdzie niektóre rzeczy, z którymi byłam zaprzyjaźniona i w których dobrze
    się czułam lądowały do torby z napisem „NIE”. Było też kilka miłych zaskoczeń,
    kiedy to rzeczy, które leżały zapomniane, kupione jakoś przy okazji, okazywały
    się skarbami.

    Potem wspólne zakupy, podczas
    których jeszcze nigdy w tak krótkim czasie nie kupiłam tylu właściwych i
    pasujących do mnie i do siebie wzajemnie rzeczy.

    Po lewej “stara” Benia w swoim ulubionym zestawie. Pozostałe dwa zdjęcia – po wspólnych zakupach. Nowe kolory, nowe fasony i przede wszystkim – sukienki, których Benia nigdy nie używała.

    Tatiana nadal dokonuje rewolucji
    w moim życiu. Dzięki jej ogromnemu zaangażowaniu pokazuje mi, jak
    wyglądać elegancko mimo dysproporcji ciała, jakimi, niestety, jestem
    obarczona.  Do tej pory nosiłam tylko spodnie,
    aby maskować niedoskonałości w budowie ciała. Jeżeli spódnice to wyłącznie
    długie. Tatiana ubrała mnie w sukienki, których nigdy nie było w mojej
    szafie, a dzięki temu pomogła mi wyzbyć się kompleksów oraz stereotypów
    zakorzenionych w mojej głowie.

    Robimy różne rzeczy, aby poczuć
    się lepiej… chodzimy na siłownię, przechodzimy na dietę, ale często
    bywa, że jesteśmy zbyt zmęczeni na ćwiczenia albo mamy niepohamowaną ochotę na
    batonika. Pracując z Tatianą przez te ostatnie dwa miesiące nie miałam momentu
    zwątpienia, chęci powrotu do starych nawyków. Dokonała istnego detoxu w moim
    życiu i jestem bardzo dumna, że ją spotkałam. Teraz jest tylko
    droga przede mną, nie obracam się za siebie. T
    o naprawdę rzadkość spotkać ludzi, którzy pracę traktują z taką pasją i oddaniem jak Tatiana.
    Zaufałam jej i niczego nie żałuję.

    I jeszcze jedno. Pomoc stylisty w zmianie mojego wizerunku trzymałam w ścisłej tajemnicy przed
    najbliższym otoczeniem. O chęci skorzystania z usług wiedziała jedynie
    moja siostra, która dopingowała mnie w tym działaniu. Jednak z uwagi na
    odległość, jaka nas dzieli nie widziała
    postępów. Zmiany, które wprowadzałam w życie były z dnia na dzień. To nie
    prawda, że liczy się jedynie wnętrze człowieka, wszyscy jesteśmy wzrokowcami. Moja metamorfoza utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Znajomi zauważyli pojawienie się makijażu na
    twarzy, a dodam, że makijaż był naprawdę subtelny. Wzrok przykuwały piękne kolory i niebanalna
    biżuteria. Koleżanka powiedziała mi, że dzięki kolorom, które zaczęłam nosić oraz biżuterii promienieję i tryskam pozytywną energią. To był komplement od
    osoby, od której nie spodziewałam się go usłyszeć. 

    Po zrobieniu sesji zdjęciowej i umieszczeniu mojej
    metamorfozy na blogu Tatiany postanowiłam powiedzieć innym, co tak naprawdę wydarzyło się w moim życiu i
    komu zawdzięczam tę zmianę. Ilość pozytywnych komentarzy i gratulacji była dla
    mnie zadziwiająca. Usłyszałam słowa, że jestem odważna, że wpuściłam stylistę
    do domu. Wszyscy komentowali. Ja już po pierwszych
    spotkaniach z Tatianą wiedziałam, że się nam uda. Teraz mam potwierdzenie, że mój wybór stylisty był JEDYNY I SŁUSZNY.
    Jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam na swojej
    drodze spotkać Tatianę, która na nowo mnie odkryła. W życiu nic nie dzieje się
    przypadkiem i ona po prostu musiała się w nim pojawić. Dzięki swojemu zaangażowaniu i
    energii dała mi siłę do mierzenia się z kolejnymi słabościami.
    Szczerze mówiąc, czuję się aż skrępowana, kiedy czytam te słowa, a jeszcze bardziej teraz, kiedy umieszczam je na blogu. Nawet zastanawiałam się, czy nie uciąć tekstu Beni w pewnym momencie, pomyślałam jednak “niech się dzieje…”. Może będą one zachętą dla innych. Lubię swoją pracę. Bardzo. Ogromnie cieszę się, kiedy ktoś dzięki zmianom dokonywanym razem ze mną zaczyna się więcej uśmiechać – do siebie przede wszystkim. Bo za zmianą zewnętrzną, zawsze idzie zmiana wewnętrzna. Zawsze.
    I na koniec moje ulubione zdjęcie Beni po metamorfozie…
    Benia, dzięki wielkie!

    Zdjęcia po metamorfozie wykonał Bartek Sasuła, o którym już kiedyś pisałam tutaj.

    2 Responses
    Metamorfozy (cz.12)
1 13 14 15 16 17 18 19