Felieton Maćka.B, znaczy męża mego.
Różnica zdań w związku to nic nowego. Wpadł mi kiedyś w oko obrazek, na którym jaskiniowiec ciągnął za włosy i wlókł za sobą panią jaskiniową w kierunku przez nią niepożądanym. To oczywiście jest skrajny przykład niezgody, nie do końca licujący ze współczesnymi zasadami współżycia, aczkolwiek świadczący o odwieczności tego, sympatycznego skądinąd, zagadnienia.
Faktem jest, że zdarza nam się nie zgadzać ze sobą i dopóki nie doprowadzimy swojej drugiej połówki do uszczerbku na zdrowiu, dopóty niezgoda jest niegroźna. Czasami nawet jest zabawnie i wesoło, a całe spięcie kończy się “noskami – eskimoskami”.
Są jednak tematy, które – gdyby nie normy społeczne i prawo karne – mogłyby wprowadzić w zakłopotanie niejednego patologa, a i na OIOMie nie wiedzieliby, w co ręce włożyć.
Rozkładana suszarka na pranie. Odpowiednio ustawiona potrafi w ciekawy sposób urozmaicić przestrzeń życiową domowników. Ot chociażby subtelnie nawilży powietrze i okrasi je nutą lenorowego “pure spring” albo inną lawendą. Dobrze sprawdzi się jako kurtyna, ewentualnie pokój zabaw, w którym nie ma miejsca, bo akurat ktoś powiesił w nim pranie.
Kwestią sporną pozostaje, gdzie to to postawić.
Koncepcje są dwie.
Moja bazuje na prostej, wręcz topornej logice. Pragnę wygody i komfortu. Zatem głośno mówię, by nie zastawiać szuflad, ciągów komunikacyjnych i innych strategicznych lokalizacji. By żyło się lepiej.
Niestety, oprócz prostej logiki istnieje jeszcze ta pokrętna. I to ta druga chce być TĄ lepszą.
No bo tak, wszystko pięknie, fajnie, nie potkniesz się o to, nie zabijesz, nawet w oczy nie kłuje. Tylko co dalej? Kiedy to się złoży? Jaką mamy gwarancję, że rzeczy zostaną zebrane, jak tylko wyschną? Rzekomo, wedle mojej koncepcji, gwarancji nie mamy żadnych, że w ogóle. Może będzie wisiało latami…
Zatem zamiast szukać odpowiedzi na niewygodne pytania, lepiej “zawczasu” ocalić pranie od zapomnienia i ustawić suszarkę tak, żeby przeszkadzała, denerwowała i wyprowadzała z równowagi za każdym razem, gdy trzeba będzie przeciskać się między nią a ścianą. To co, że sięgając do zastawionych szuflad i szafek cedzisz przez zęby soczyste wulgary. Tego i tak nie słychać, chyba że w wydumanej awanturze, którą – rzecz jasna – druzgocąco wygrywasz na argumenty. Tyle tylko, że to, szanowny panie, twoja imaginacja.
Pewne jest natomiast, że kilka razy w ciągu dnia podejdziesz do tego zakichanego prania, sprawdzisz, czy już wyschło, a jeśli wyschło, to czym prędzej złożysz je robiąc miejsce dla Niej, dla siebie, dla świętego spokoju.
Maciek Szczęch
Łowcy.B