Znamy się jak łyse konie.

września 16, 2018

Felieton Maćka.B, znaczy męża mego.

Moja żona i ja znamy się jak łyse konie.

Chociaż wyobrażenie, zwłaszcza mojej dziewuchy, jako wyliniałej klaczy z zapatrzonym w glebę łbem jest dosyć osobliwym doświadczeniem to, nie powiem, mój „piękny” – latami wystawiany na dziwaczne próby umysł – potrafi to ogarnąć. Bo w tym powiedzonku, a właściwie obrazku, jaki staje mi przed oczami, widać dwa stworzenia – doświadczone, niejedno widzące, mające za sobą, i wzloty, i upadki, wspólnie przeżywające trudne, mniej trudne i klawe momenty. Nawzajem odganiające ogonami muchy ze swych końskich zadów. I to wszystko w jednym zaprzęgu. 

To solidna podstawa, by bez większego zająknięcia stwierdzić, że świetnie ją znam, jej mocne i słabe „atuty”.  Tak, słabe atuty, bo jej słabości to też, w taki pokrętny sposób rozumiana, siła. Wiem, co myśli, co czuje, co powie, jak ją zapytam o tamto, siamto czy owamto. No po prostu, mam ją, mówiąc bez ogródek, rozpracowaną co najmniej tak samo, jak ona mnie. Jacek nie znał Placka, tak jak ja znam ją.

Siedzimy sobie czasem obok siebie, oglądając jakiś film, jakieś zdjęcia. Patrzymy na te same obrazy. Nasze myśli są na tym samym kursie. I widzę jakąś kobietę ubraną w sukienkę, myślę sobie: „Fajna ta sukienka, dobry fason, świetny kolor, ależ perfekcyjnie dobrana do sylwetki”. Zaraz zabłysnę, udowodnię, że coś tam kumam. Powiem na głos, co o tym myślę. Już prawie się odzywam, kiedy słyszę nagle: „Fatalnie w tym wygląda, wisi to na niej, kolor nie ten, to przebranie, a nie ubranie, słabe, słabe”. Cios, ale dobra, nic nie mówię. Zaraz się poprawię. Kolejne zdjęcie, kolejna postać w filmie, kolejna stylizacja do oceny. Przypominam sobie wszystkie zasady kątem ucha usłyszane, zza jej ramienia ukradkiem podpatrzone i myśli formułuję tak, by zaraz w słowa je zamienić. „Co to ma być, wszystko nie tak, tu za krótko, tam za długo. Niestosownie do sytuacji. Porażka. Dramat. Klaun”. Ona znowu mnie ubiega i rozpływać się zaczyna: „Genialne, rewelacja, co za szyk i gracja, pomysł i fantazja”. Cios numer dwa.

Wyciągam wnioski i refleksje z tej sytuacji.

Przede wszystkim, drodzy ludzie, nie obawiajcie się. Jest duża szansa, że na jedną osobę myślącą o Was tak lub nie, przypada druga myśląca zupełnie inaczej.

Po drugie. Jeszcze pohasam sobie z żoną na bezkresnych, zielonych pastwiskach.

Wasz koń Maciek.

Maciek Szczęch

Łowcy.B

ocena stylizacji , prywatnie , styl , wizerunek po męsku , życie ze stylistką
Share: / / /

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Archiwa