• 04/02/14 kolory , prywatnie , wizerunek po męsku

    Kolor, jaki jest, każdy widzi.

    Wciąż nie mogę w to uwierzyć, ale udało mi się namówić mojego męża do pisania felietonów dla Magazynu Furelle. W związku z tym, że pozostaje on w tematach okołowizerunkowych pozwalam sobie na publikację także w tym miejscu. 
    Kolor, jaki jest, każdy widzi.
    Oczywiście, że oczywiście. No bo przecież chyba cała
    ludzkość jest zgodna co do tego, że brzuchy sikorek są żółte. Gołym okiem
    widać. I chłopięta, i dziewczęta wiedzą, jakiego koloru płachta działa na byka.
    To co wiedzą, widzą oczyma swymi. Oto szarżujący byczko i wijąca się przed jego
    ślepiami czerwona narzutka pana torreadora, dostojnie i zamaszyście zdarta z
    ramion tegoż.
    Przykłady można by mnożyć.
    Zmierzam do tego, że ogólnoświatowe ustalenia w tej kwestii wydawały się być
    niezmiennie nietknięte. Niebo i migdały niebieskie, trawa i szkoła zielone,
    słońce i febra żółte, rzeczywistość statystycznie szara, a oczy czarne jak
    smoła zresztą. Takie kolorowe status quo.
    I co? Psińco. Przejrzysta i klarowna paleta barw mojego
    świata okazała się być lichutkim pudełeczkiem farbek plakatowych dla dzieci z
    klas od 1 do 3. Sprzymierzone siły świata mody i sztuki przenajwyższej zadęły w
    trąby i popłynęła muzyka gmatwająca mój żywot dozgonnie. Świat ni stąd, ni
    zowąd przestał się mienić kolorami kredek z piórników. Tęcza na miarę
    dzisiejszych czasów lśni burgundem przechodzącym w koral. Następnie raczy nas
    kanarkowym ciemniejącym ku butelkowemu. Tuż obok, niczym ser, dojrzewa lazur,
    na którym wyrasta kolor chabrowy. Całość przewspaniale swoją fiołkowatością
    dopełnia ametystowy.
    Niestety, na końcu tęczy nie ma skrzata z wiadrem dukatów z
    litego złota. Ale to nic. Czeka tam moja miła. Ma wyciągnięte w moją stronę
    dłonie. Jedną chce mnie złapać za rękę i przeprowadzić na drugą stronę tęczy.
    Po co wyciąga tę drugą łapkę?… A tak… Już wiem… Ma mnie za skrzata.

    Maciek Szczęch
    Łowcy.B
    2 Responses
    Kolor, jaki jest, każdy widzi.
  • 03/02/14 prywatnie

    Moja przygoda z Furelle

    Od dawna nie jest tajemnicą, że Furelle jest częścią mojego życia zawodowego. Wspominałam o tym już niejednokrotnie. W sobotę 1. lutego miało miejsce oficjalne otwarcie showroom’u marki w Silesii. W związku z tym dużo nowości. Między innymi – Magazyn Furelle. Nie mam jeszcze jego elektronicznej wersji, ale dysonuję wywiadem, którego udzieliłam i chętnie go tutaj zacytuję.

    Furelle: Jak to się stało, że
    znalazłaś się w projekcie
    Furelle?
    Tatiana Szczęch: Izę – twórczynie i
    właścicielkę marki – poznałam
    w maju tamtego roku. Spotkałyśmy się, żeby omówić szczegóły
    szkolenia z
    autoprezentacji, które miałam współprowadzić. Nasza rozmowa
    szybko jednak
    zeszła na tematy poboczne, choć w kontekście tego wywiadu trudno
    je tak nazwać. Iza
    pokazała mi
    bransoletki sygnowane marką Furelle, które  zachwyciły mnie od pierwszego
    wejrzenia i
    dotyku. Nieśmiało wspomniała też o prototypach płaszczy. Wysoka
    jakość wełny, proste,
    klasyczne kroje, ale w ciekawych kolorach sprawiły, że
    przepadłam.  Od tego
    pierwszego kontaktu z Izą byłam
    przekonana, że Furelle jest skazane na sukces. To  nie mogło się nie udać.
    Dopingowałam Izie i
    jej projektowi. Potem była „płaszczowa” sesja zdjęciowa… i
    Furelle nabrało
    rozpędu.

    Płaszczowa kolekcja jesień/zima

    Photo:Tomasz Knapik
    Model: Monika Młodawska
    Stylist: Tatiana Szczęch
    MuA&Hair: Zoya Zielińska

    A tutaj kulisy sesji:

    F: Czy jest w tym projekcie
    coś nietypowego?
    T.Sz.: To, co najbardziej wyróżnia
    Furelle spośród
    innych to krótkie linie produkcyjne. Owszem model bywa
    powielany, ale w innym
    materiale, kolorze, z delikatnymi modyfikacjami  i dzięki temu wydaje się być
    nowością. Żadna kobieta nie lubi spotykać koleżanki w płaszczu,
    który
    sama nosi. Z Furelle prawdopodobieństwo takiej sytuacji jest
    maksymalnie minimalizowane.
    Oczywiście wyłączam z rankingu wszelkie miarowe szycia.
    Poza tym, Furelle to nie
    tylko marka
    odzieżowa. To projekt, którego rozmiaru nikt nie zna i nie jest
    w stanie
    przewidzieć.  Wszystko
    dzięki otwartość
    Izy na pomysły i sugestie innych. Myślę, że w tym tkwi wielka
    siła marki, która
    wciąż się zmienia i ewoluuje. To, co mnie w niej pociąga to
    element niespodzianki, która kryje się tuż za rogiem. Nie
    wiadomo, kto jeszcze dołączy
    do projektu i jakiego kształtu dzięki temu on nabierze. Wierzę
    jednak, że
    zawsze będą to kroki w przód.
    F: Do kogo projekt Furelle
    jest kierowany?

    T.Sz.: Ze względu na
    wykonywany zawód
    patrzę na rzeczy oferowane na rynku nie tylko przez swój
    pryzmat, ale także swoich
    klientów, w tym przypadku klientek, które „ubieram” i stylizuję,
    którym pomagam
    w procesie kreowania wizerunku. Każda z tych kobiet jest inna,
    ma inne oczekiwania,
    inny styl bycia i życia, ale też każda chce wyglądać ciekawie i
    inspirująco. Od
    momentu otwarcia showroomu Furelle zawsze udawało mi się znaleźć
    tam coś
    interesującego  dla
    każdej nich.

    Stawiam znak
    równości pomiędzy
    Furelle a wysmakowaną elegancją, minimalizmem i stylem z
    najwyższej półki. Mniej
    znaczy więcej i znajduje to swoje cudowne odzwierciedlenie w
    kolekcji Izy. Mnie
    osobiście cieczy to bardzo, ponieważ mało takich miejsc, gdzie
    motywem
    przewodnim jest prostota w jej czystej formie. Ubiór nie może
    być przebraniem,
    które zwraca większą uwagę niż to, co mamy do powiedzenia.
    Dlatego właśnie, myślę, że Furelle sprosta oczekiwaniom
    świadomych siebie kobiet, które bywają bardzo wymagające.

    F: W jakim kierunku projekt
    powinien ewoluować?
    T.Sz.: To bardzo trudne pytanie i
    odpowiem szczerze,
    że nie wiem. Kolekcja jest piękna. Jednak
    w związku z tym, że Furelle to nie tylko ubrania, ale projekt,
    który ma się realizować wokół nich, spodziewam się
    niespodzianek, o których wspominałam już
    wcześniej. Jego przyszłość to wielka niewiadoma. Wszystko będzie
    zależało o
    tego, kto stanie na drodze Izy i co z tego wyniknie. Kto wie,
    może za jakiś czas  działania marki będą kierowane nie tylko do
    kobiet…

    F: Czy Ty jesteś kobietą
    Furelle?

    T.Sz.: Absolutnie
    utożsamiam się z
    marką Furelle. Odnajduję w niej siebie i to, czego szukam.
    Uwielbiam rzeczy
    proste i doceniam dobrą jakość. Kolekcja doskonale nadaje się
    do
    stworzenia bezkompromisowej bazy ubraniowej. To lubię. A
    jeszcze bardziej lubię, kiedy oprócz fasonów i kolorów mogę
    porozmawiać z innymi na tematy wszelakie, a zapowiedzi
    wydarzeń typu wernisaż dobrze rokują.
    Na koniec jeszcze kilka fotek z otwarcia showroomu:
    Iza Święs – twórczyni i właścicielka marki Furelle
    Marta Zdanowicz – menedżerka Furelle
    No Responses
    Moja przygoda z Furelle
  • 28/01/14 dress code , Dziennik Zachodni , ocena stylizacji , polityka , styl , wizerunek po męsku

    Jak Cię widzą, tak Cię piszą…

    Publikacja: Dziennik Zachodni dn. 25.01.2014

    Na gali rozdania Laurów Umiejętności i
    Kompetencji, która odbyła się 18 stycznia w Zabrzu, wojewoda
    śląski Zygmunt Łukaszczyk zaprezentował na sobie klasyczny,
    elegancki zestaw. Przeglądając galerię zdjęć z wydarzenia stwierdzam, niestety, że nasz bohater niczym nie wyróżniał się pośród
    innych uczestników uroczystości. Niestety, ponieważ większość
    panów – także pan Zygmunt – popełniła dokładnie te same błędy. 
    Początkiem stylu jest dobry rozmiar i zachowanie odpowiednich
    proporcji.

    Zygmunt Łukaszczyk
    Przy doborze marynarki zawsze należy brać pod uwagę, jak ona leży
    na ramionach i plecach. Miejsce, w którym łączy się rękaw z
    barkiem nie może wystawać poza ramiona, bo to nie tylko
    niepotrzebnie powiększa optycznie, ale też nadaje zmęczonego i
    smutnego charakteru. Na plecach natomiast nie powinny pojawiać się
    żadne fałdy – ani poziome, ani pionowe – bo świadczą one o tym, że
    marynarka jest za duża. 
    Kolejną istotną sprawą w budowaniu proporcji sylwetki jest długość
    samej marynarki, jak i jej rękawów. Temat rękawów poruszałam już
    niejednokrotnie. Panowie jednak rzadko dbają o ten szczegół
    wizerunkowy. Zasada jest prosta – mankiet koszuli zawsze powinien
    być widoczny na około 1-2cm. Oznacza to
    tyle, że rękaw marynarki nie tylko nie powinien zakrywać
    nadgarstka, ale wręcz go odsłaniać. Co do długości marynarki –
    najlepiej jest, kiedy dzieli ona sylwetkę (tułów wraz z nogami) na
    pół. 
    Marynarkę także trzeba umieć nosić. Diabeł tkwi w szczegółach. Mam
    tu na myśli guziki oraz wiedzę, które powinny być zapięte, a które
    rozpięte, kiedy panowie przyjmują pozycję stojącą. Przyjrzyjmy się
    tylko marynarkom jednorzędowym, ponieważ są one teraz
    najpopularniejsze. W przypadku jednego guzika sprawa jest
    oczywista – zapinamy go. Marynarkę na dwa guziki zapinamy tylko na
    górny guzik. Natomiast marynarkę na trzy guziki – zapinamy dwa
    górne lub tylko środkowy. Siadając – w każdym przypadku –
    rozpinamy wszystkie guziki. 
    Kiedy mówimy o zachowaniu dobrych proporcji, nie możemy pominąć tematu spodni. Ich
    dopasowanie do sylwetki to trudny temat, dlatego zostawię go na
    inną okoliczność. Powtórzę się jednak a propos długości. Nogawek
    tym razem. Opierając się na butach nie powinny one tworzyć
    harmonijki, bo to optycznie skraca i pogrubia. 
    Osobiście uwielbiam klasykę w męskim wydaniu. Uważam, że jest
    ponadczasowa i nigdy nie wyjdzie z mody. Dlatego tak ważne jest,
    aby świadomie dokonywać swoich wyborów zakupowych. Garnitur Pana
    Zygmunta zdaje się mieć dobry rozmiar, co widać na linii ramion,
    ale niestety wszystko zostało zepsute przez nieodpowiednie
    długości i nieprawidłowo zapięte guziki marynarki. Kolorystycznie
    jest nieźle, ale sam kolor i jego dopasowanie do urody to jednak
    za mało, żeby dobrze wyglądać. Stylizację oceniam dostatecznie. 
    Moja ocena: 3  
    No Responses
  • 23/01/14 Spell Your Shape , styl , szkolenie i warsztaty , typy sylwetek

    Piątkowe warsztaty dla kobiet

    Kolejna edycja warsztatów dla kobiet: “MOJA SYLWETKA I MÓJ STYL. ZNAM SIEBIE!”
    Zakres tematyczny:
    • Sylwetka idealna
    • Mój typ sylwetki
    • Zalety i wady mojego typu sylwetki
    • Typy sylwetek a historia mody
    • Sztuczki stylistów w budowaniu proporcji sylwetki – kolorem, fasonem, dodatkami
    • Odpowiednie dla mnie fasony
    • Diabeł tkwi w szczegółach
    • Mój indywidualny styl
    • Metamorfoza białej koszuli
    • Wystylizuję się sama

    W czasie warsztatów zdefiniujemy typ sylwetki każdej z uczestniczek oraz podpowiemy, jak się ubierać uwzględniając proporcje budowy ciała.

    Każda z uczestniczek warsztatów przynosi ze sobą kilka rzeczy z własnej garderoby, co do których ma wątpliwości, czy pasują do jej sylwetki. Wspólnie podejmiemy decyzje, czy i jak je nosić oraz co ewentualnie do nich dobrać, dokupić.

    Oprócz fachowej wiedzy i profesjonalnego doradztwa stylistki Synergii oraz kameralnej, miłej atmosfery naszego studia gwarantujemy aromatyczną kawę, pyszną „zimową” herbatę i słodkości własnego wyrobu.

    Termin: 24.01.2014, godz. 16.30 – 19.30

    Miejsce: Centrum Kreowania Wizerunku SYNERGIA, Gliwice, Daszyńskiego 9

    Liczba uczestniczek: 5 – 7 pań (warunkiem odbycia się warsztatów jest zebranie grupy 5 uczestniczek)

    Cena: 230,-zł

    Prosimy o dokonywanie rezerwacji telefonicznie na nr 32.270.33.64 lub mailowo na adres synergia@synergiastyl.pl

    Istnieje także możliwość ustalenia dodatkowych terminów warsztatów dla grup zorganizowanych.
    ZAPRASZAM!
    No Responses
  • 16/01/14 sesje zdjęciowe

    Patricia Szlażko

    Modę lubię różną. I tę na wybiegi, która bardziej jest sztuką. I tę na ulice, którą chętnie wybieram dla siebie i proponuję innym. 
    Patrycję poznałam kilka miesięcy temu. Od dawna obiecywałam napisać o jej rzeczach więcej. Dla mnie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Projekty Patrycji doskonale wpisują się w potrzeby moje i osób ze mną współpracujących. Są proste, wręcz ascetyczne, ale na pewno nie nudne. I właśnie w tej prostocie upatruję ich piękna.
    Photo: Sławek Niemiec (Creative Zone)
    Model: Monika Młodawska
    Stylist: Tatiana Szczęch
    MuA: Marta Wiola
    Wspólnie z Patrycją dzielimy zamiłowanie do naturalnych tkanin wysokiej jakości. Absolutną specjalnością projektantki są jedwabie, które ręcznie farbuje. Stwarza to możliwości, których nigdy dotąd nie miałam “ubierając” innych. Po analizach kolorystycznych doskonale wiem, czego szukam dla swoich Klientów, a Patrycja jest w stanie to wyczarować. Oferty sklepów bywają ograniczające, więc tym bardziej dlatego panie cenią sobie, że mogą mieć szal, bluzkę czy wykończenia sukienki dokładnie w odcieniu koloru ze swojej palety. 
    U Patrycji nie tylko sięgam po rzeczy z wieszaka, gotowe. Zrealizowałyśmy też kilka miarowych szyć. Między innymi razem pracowałyśmy nad wizerunkiem scenicznym Estery z Teleport Magic
    Photo: Artur Nyk
    Stylist: Tatiana Szczęch 
    MuA: Maja Ogiegło
    Cudownie, że jest Patrycja, a jej atelier tak blisko. Dla przypomnienia – razem współorganizowałyśmy jego otwarcie. Wszystko działo się zaledwie kilka miesięcy temu. Fotorelacja z wydarzenia tutaj. Oczywiście, sukienka, którą miałam tego wieczoru na sobie jest autorstwa… wiadomo czyjego. 😉
    P.S.
    Sesja zdjęciowa dla Teleport Magic miała miejsce w chorzowskim planetarium. Co to było za przeżycie! Czas tam zatrzymał się w miejscu. Odkąd byłam w podstawówce (a było to dawno temu), nic – absolutnie nic – się tam nie zmieniło. Ma to swój czar. 🙂
    One Response
    Patricia Szlażko
  • 15/01/14 kolory , metamorfozy , Spell Your Shape , styl , typy sylwetek

    Metamorfozy (cz.13)

    Mam nadzieję, że nie muszę tłumaczyć, które ze zdjęć są sprzed metamorfozy, a które po…

    Makijaż kobiety dojrzałej powinien cechować minimalizm. Zbawienny, po raz enty, okazał się zielony korektor doskonale maskujący czerwone przebarwienia na skórze. Odpowiednio dobrany podkład, delikatne podkreślenie oka, ciut różu i pomadki – koniecznie matowej – i mamy to! 🙂  
    Niestety, okulary Janiny nadają się do zmiany. Póki co, pieśń przyszłości. A to naprawdę ważny element wizerunkowy! Jeden z tych, którym – w pewnym wieku – można i trzeba (!) się odmładzać. 
    Co do sylwetki… 
    Jeansy i odpowiedni ich dobór do proporcji ciała zwykle dostarczają wielu dylematów – nie tylko kobietom. Nogi są absolutnie największym atutem Janiny, podobnie jak jej uśmiech. Uśmiechu ukryć się nie da, ale zgrabne nogi i owszem. Namówiłam moją bohaterkę na węższe nogawki spodni oraz zrezygnowanie ze sztywnego jeansu i to był klucz do sukcesu. Delikatne przetarcia tylko pomogły podkreślić to, na czym mi zależało.
    Jeszcze to…
        
    Zwróćcie uwagę, że wykorzystałam kilka zabiegów wydłużających i wysmuklających optycznie szyję. Niektóre mogą budzić kontrowersje, bo nie są oczywiste. 🙂 Idealnym rozwiązaniem byłoby zastosowanie dekoltu w kształcie litery V. Nie wiem dlaczego, ale rzadko rzeczy w dużych rozmiarach takowy posiadają. Trzeba wtedy uciekać się do innych rozwiązań. Jakich? 
    • Stosowanie długich wisiorów, które kolorystycznie są kontrastowe do koloru górnych elementów garderoby i w ten sposób “rysują” na nim wyszczuplające V. 
    • Innym sposobem jest stawianie na chusty zamiast szali. Szale same w sobie nie są złe, ale trzeba je umiejętnie wiązać, żeby nie dodawały objętości. Chusta, natomiast, złożona w pół po skosie i eksponująca trójkątny kształt znowu nawiązuje do pożądanego V. 
    • Poziome paski nie są polecane osobom “puszystym”. Osobiście uważam, że są one na tyle urocze, że trudno z nich rezygnować dla zasady. Szczególnie jako marynarski akcent zawsze jakoś dynamizują stylizację i nawet jeśli teoretycznie deseń ten poszerza to nie zawsze tak być musi. Jeśli jest to bluzka, która ma odpowiednią – nieskracającą nóg – długość, a do tego znowu postawimy na dodatek wyraźnie “rysujący” literę V – będzie dobrze. 
    Szkoda, że nie udało mi się zdobyć sportowej marynarki dla Janiny. W jednolitym kolorze i noszona zawsze rozpięta będzie doskonała do pasiastej bluzki. Na szczęcie do wiosny mam jeszcze trochę czasu…
    4 Responses
    Metamorfozy (cz.13)
  • 13/01/14 celebryci , dress code , Dziennik Zachodni , kolory , ocena stylizacji , styl , wizerunek po męsku

    Jak Cię widzą, tak Cię piszą…

    Publikacja: Dziennik Zachodni dn. 11.01.2014

    Nie wiem, czy jeszcze komuś trzeba przypominać, kim jest Szczepan
    Twardoch
    . Oceniać jego styl, bynajmniej nie ten pisarski, to dla mnie
    wielka przyjemność. Od dawna nie miałam szansy powiedzieć o kimś tyle
    dobrego, ale do rzeczy… 

    Szczepan Twardoch
    Kolory skóry, włosów i zarostu świadczą o tym, że mamy do czynienia z
    ciepłym typem kolorystycznym. Bazę ubraniową Pana Szczepana stanowi
    dżinsowa koszula  i granatowa, wełniana marynarka. Niebieskości i jego
    pochodne zawsze będą kojarzyć się z chłodnymi barwami. I słusznie, choć
    w rzeczywistości nie każdy niebieski jest zimy. Niebieskości w wizerunku
    to także synonim profesjonalizmu. Jestem zachwycona całą kompozycją
    kolorystyczną zaprezentowaną przez Pana Szczepana. Po pierwsze dlatego,
    że nie ucieka w szaro-bure rzeczy niknąc w tłumie, że po prostu nie boi
    się kolorów. A po drugie, że postawiał na dodatki, które oddają
    charakter i podkreślają jego ciepły typ urody. 
    Kolejna ważna sprawa w kwestii dobrego stylu to odpowiedni rozmiar.
    Marynarka wydaje mi się delikatnie za duża i za długa. Proszę jednak
    zwrócić uwagę, że zdjęcie zostało zrobione od dołu, więc zrzucam to na
    niefortunne ujęcie i przekłamanie rzeczywistego stanu rzeczy. Co do
    spodni nie mam wątpliwości. Są za krótkie. Za krótkie według klasycznego
    podejścia do kwestii mody. Dla mnie osobiście przykrótkie nogawki mają
    swój czar. Zresztą jest to zabieg często stosowany przez Włochów, którzy
    uwielbiają eksponować buty, a nawet skarpetki i według nich dolna
    krawędź nogawki powinna jedynie dotykać krawędzi cholewki buta. Zasada
    ta jednak najlepiej sprawdza się w przypadku wąskich spodni, a model
    prezentowany przez Pana Szczepana do takowych nie należy. 
    O poszetkach wspominałam na łamach tej rubryki niejednokrotnie,
    natomiast nikt do tej pory nie dał mi jeszcze szansy, aby wypowiedzieć
    się na temat  krawatów zwanych knitem. Luźno tkane i o
    charakterystycznie chropowatej fakturze nie są zbyt lubianym przez panów
    dodatkiem, w Polsce nadmienię. Nie mam pojęcia z czego to wynika, bo sama
    często do nich namawiam swoich Klientów, ale bywają nieugięci – po
    prostu knity nie podobają się. Szkoda, bo jest to doskonały krawat do
    stylu casual. Świetnie sprawdza się do kardiganów, swetrów “w serek” i
    do sportowych marynarek. 
    Nasz dzisiejszy bohater modę zna i lubi się nią bawić, a to cieszy moje
    oko. Sportowa elegancja jest obecnie bardzo modna, ale niewielu osobom
    udaje się stosować ją w wielkim stylu. Stylizacja, którą właśnie
    oceniam, może posłużyć jako wzór i inspiracja dla innych panów na
    przyszłość. Pomimo moich drobnych uwag na temat długości, uważam, że
    Szczepan Twardoch prezentuje się świetnie i życzyłabym sobie i innym, aby więcej
    Panów miało odwagę ubierać się jak on. 
    Moja ocena: 6. 
    No Responses
  • 07/01/14 sesje zdjęciowe

    Mini

    Że mam słabość do mini, wie każdy, kto mnie zna.
    Już kiedyś realizowałam sesję zdjęciową z udziałem takiego jednego czerwonego… 
    Tym razem los padł na zieloną wersję. Choć nie będzie tego widać na czarno-białych zdjęciach. 🙂
    Nie mogę się doczekać, a czekam od września (!), na końcowe efekty współpracy z Arturem, Mają i Agnieszką. 
    W samego Sylwestra dostałam pierwsze skończone zdjęcie. 🙂

    Photo: Artur Nyk
    Model: Aga Praszałowicz
    Stylist: Tatiana Szczęch
    MuA: Maja Ogiegło

    Nie wiem, kiedy będę mogła pokazać więcej, bo Artur lubi ćwiczyć moją cierpliwość. 😉 Pozdrowienia dla niego! 

    Zapraszam też do mojego posta sprzed miesięcy, w którym pokazywałam kulisy sesji uwiecznione przez Bartka Sasułę.
    No Responses
    Mini
  • 04/01/14 Dziennik Zachodni , ocena stylizacji , wizerunek po męsku

    Jak Cię widzą, tak Cię piszą…

    Publikacja: Dziennik Zachodni dn. 14.12.2013

    Jerzy Kuczera, aktor Teatru
    Śląskiego w Katowicach, otrzymał nagrodę od marszałka woj.
    śląskiego za  upowszechnianie i ochronę dóbr kultury. Zdjęcie
    zrobiono podczas uroczystości wręczenia nagród. Przyjrzyjmy się
    dziś wizerunkowi Pana Jerzego bliżej.
    Jerzy Kuczera

    Nie mam zastrzeżeń do kolorystycznych wyborów naszego
    dzisiejszego bohatera. Bazę ubraniową stanowi ciemny, szary
    garnitur z białą koszulą. Została ona okraszona dodatkami w
    postaci bordowego krawata i poszetki w kolorze czarnym,
    rozjaśnionym białymi kropkami. Wszystko razem stanowi
    nienachalny zestaw kolorystyczny, który nie dość, że razem ze
    sobą współgra, to także pasuje Panu Jerzemu.

    Pochwała należy się także za rozmiar marynarki, która doskonale
    leży na ramionach i ma odpowiednią długość, proporcjonalną do
    budowy ciała i wzrostu. Spod rękawów marynarki widać mankiety
    koszuli. Może nie jest to podręcznikowy 1 centymetr, ale
    wybaczam. Biorąc pod uwagę, że tak wielu panów ignoruje tenże
    niuans wizerunkowy, doceniam choćby milimetry.
    Miesiąc temu oceniając inną stylizację męską rozpisałam się na
    temat odpowiednich długości spodni. W zasadzie musiałabym się
    powtórzyć, bo znowu mamy przykład za długich nogawek. Tym razem
    ujmę to tylko w kilku słowach – spodnie powinny wysmuklać i
    wyszczuplać sylwetkę, jeśli jednak u dołu na nogawkach pojawiają
    się fałdy i harmonijki, wtedy optycznie skracamy nogi, a tego nie
    polecam nikomu.
    Jeszcze jedna uwaga. Dotyczy ona kołnierzyka koszuli. Typ o
    rozłożystym kroju, tak zwany włoski, jest bardziej elegancki od
    prostego, klasycznego. Jednak nie jest on dla każdego.
    Kołnierzyk powinien korygować kształt twarzy, jak i proporcje
    głowa – ramiona. Skrzydełka kołnierzyka
    włoskiego są w dużej odległości od siebie i dlatego konieczne
    jest zastosowanie grubych węzłów krawata. Jedno i drugie
    poszerza twarz i szyję, dlatego odradzam Panu Jerzemu takie
    rozwiązanie na przyszłość.
    Cieszę się, że coraz częściej mężczyźni doceniają, czym jest
    poszetka – czyli chusteczka noszona w kieszonce marynarki. Jest
    on męskim dodatkiem znanym od dawna. W Polsce stała się  modna
    dopiero kilka lat temu, ale od tamtego czasu podbija nasze
    salony. I dobrze! Choć, z mojego punktu widzenia, wciąż za
    wolno. 
    Moja ocena: 3 
    No Responses
1 33 34 35 36 37 38 39 51