Czas wolny, czas stracony?

sierpnia 6, 2020

Felieton Maćka.B, znaczy męża mego.

Był sobie miły, spokojny dzień. Zaczął się przesympatycznie. Po pierwsze, na naszych warunkach, czyli bez budzika i nerwowego liczenia czasu do czegoś tam, powiedzmy, do wyjścia do przedszkola, szkoły, pracy. Po drugie, śpiewały ptaki, słonko świeciło, lekki zefirek leniwie kołysał łąkową biomasę. Pogoda jak w klipie do niemieckiego hajmatu. Dzieciaki wstały, kiedy chciały, a chciały rozkosznie późno. Ich początek dnia był naturalnym przedłużeniem mojego błogiego snu, nierealny, a jednak prawdziwy. Otworzyły oczy po ósmej, choć zdrowe dziecko wykazuje zdolność do budzenia się w takich godzinach tylko wtedy, gdy wstać trzeba najpóźniej o siódmej. Dzień dla wszystkich cudny, dzień dla wszystkich wolny, dla Niej też. Niemrawo wstaliśmy, nieśpiesznie docierając do kuchni, rytualnie zaparzyliśmy kawę. Mir domowy pełną gębą. Gdyby mój męski instynkt wtedy wstał razem ze mną, pewnie bym się w porę zorientował, że Ona nie oddycha, tylko wzdycha. Może zadziałałbym zawczasu. Może dzień byłby taki jak miał być, a nie taki jak był. Niestety, czujność też kiedyś musi odespać, a moja czujność – o zgrozo – właśnie dzień wolny przeznaczyła na sen. 

Włączyłem pogodną muzykę, wyjrzałem przez okno, taras otworzyłem, podrapałem się tu i ówdzie. Ot, zwykła, ludzka celebracja wolnego dnia… A Ta łaziła jakaś taka… Widziałem, że coś Ją męczy. Rozchełstane koce poskładała, zmywarkę opróżniała i garami ciszę przeszywała. Dzieci bezdźwięcznie bawiły się w swoich pokojach, a Ta je na śniadanie wołała. Dziwne to było, totalnie sprzeczne z duchem „wolnego”. Musiałem reagować.

– Hej, Bejbe, widzę, że usiedzieć nie możesz. Spokojnie, wyluzuj. Mamy dzisiaj wolne. – rzuciłem sympatycznie w celu rozluźnienia napięcia, gdyż uznałem, że pora na poczucie obowiązku była wybitnie nie ta.

– Nie po to mam wolne, żeby mieć wolne. – odpowiedziała, sama nie do końca przekonana, czy żartuje.

Ja też nie wiedziałem, czy to był żart, ale gdy zapytałem, co konkretnego i pożytecznego można robić w trakcie relaksacyjnego czytania gazety, to długo nie odpowiadała.

Podpowiedziałem jej – Nic.

– Aaa, no tak – szepnęła do siebie pod nosem. Delikatnie obróciła głowę. Jej oczy napłynęły melancholią. Obowiązki wyparowały. Nim nastał zmierzch, miała wolne.

Maciek Szczęch

Łowcy.B

życie ze stylistką
Share: / / /

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Archiwa