Aneta Chwalba |
Dawno nie było o kolorach. Beż jednak jest na tyle wyjątkowy, że poświęcę mu dziś więcej uwagi. Wyjątkowy, bo taki uniwersalny, neutralny, wszystkim pasujący… Pozwolę sobie nie zgodzić się z tym powszechnym twierdzeniem. Osobiście uważam, że może on zdziałać tyleż złego, co i dobrego. Bo owszem, jako kolor butów – tak, tak… popularny teraz nude to nic innego jak cielisty odcień beżu – sprawdza się doskonale, a panie, którym zależy na optycznym wydłużeniu nóg powinny posiadać choć jedną parę szpilek w tym właśnie kolorze. Podobnie z beżowymi topami, które zakładamy pod np. granatowe żakiety – koszulka jest wtedy „przedłużeniem” szyi i dekoltu, co w efekcie wysmukla sylwetkę. Istnieje jednak jeszcze ciemna strona mocy beżu. Często powtarzam, że kolor i jego temperatura ma ogromne znaczenie dla naszego wyglądu, w przypadku beżu – trzeba to pomnożyć razy kilka. Nie wiem, z czego to wynika, ale jeśli chodzi ten konkretny kolor – należy wyjątkowo wyostrzyć zmysły i nie mieć wątpliwości, co do tonacji, która jest dla nas odpowiednia. Inaczej będziemy wyglądać nijako, na osoby zmęczone i styrane życiem. Beż w nieodpowiednim dla nas odcieniu lubi też dodawać lat, a chyba nie o to nam chodzi…
niż męskiej – szczególnie jeśli mówimy o tej służbowej, do pracy.
Mam jednak dwie uwagi. Pierwsza dotyczy fryzury. Za duży chaos. Wystarczyłoby delikatne upięcie lub zadbanie o to, by włosy wyglądały na bardziej uporządkowane. Druga moja uwaga dotyczy butów. Odstają od całości. Są zbyt ciemne i ciężkie optycznie.Moja ocena: 4 (Byłaby 5, gdyby nie buty…)